Posty

Wyświetlanie postów z 2018

2481

Obraz
Ptaszek Staszek

2480

Największym świątecznym problemem człowieka-mnie jest dysmorfia twarzy polegająca na braku możliwości szerszego rozwarcia otworu gębowego. Mój się po prostu otwiera do pewnego momentu i koniec. Dalej zawiasik nie działa. Na szczęście chodzę do tej samej dentystki od 20 lat, więc nie muszę wysłuchiwać żadnych teorii z dupy, a i warunki do mnie dostosowano i leczy mi się zęby na - w miarę możliwości - półuchyle. Ale. Człowiek-ja by se w święta coś hapsnął na stojaka w kuchni bez konieczności wyciągania narzędzi. To nie. Bo jak wyłowię, dajmy na to, paluchami jabłuszko z kompotu, to ono mi nie wchodzi na raz. Mimo że jest krążkiem, a nie całym (wszakże) owocem. I albo się wyciapram, albo narzędzia. Jak to malformacje człowieku życie utrudnią, że idź pan stąd. Biedna ja. Idę się pożałować w kącie. Koło kuchennego blatu. Gdyż próby podejmuję z uporem godnym lepszej sprawy.

2479

Obraz
Kochani! Z okazji świąt - jakiekolwiek obchodzicie, a także w sytuacji, jeżeli nie obchodzicie ich wcale - życzę Wam dobrego, spokojnego czasu przepełnionego bliskością. Życzę Wam wzajemnego przebaczania, ciepła, wyrozumiałości, obecności, poczucia humoru, dystansu do świata, a nade wszystko do samych siebie. Żeby było to, co trzeba, a tego, czego nie trzeba, było jak najmniej. Spędźcie ten czas najlepiej, jak potraficie - obojętnie, co zamierzacie robić (odradzam łupienie staruszek w ciemnych bramach, może akurat znajdzie się jakaś zabawniejsza czynność do wykonania). Uśmiechnijcie się do kogoś bez powodu i niech ktoś się do Was bez powodu uśmiechnie. I żeby Wam było dobrze, cokolwiek tym słowem określacie. Aha! I nie zapomnijcie nażreć się do nieprzytomności. Co by to były za święta?!

2478

Nienawiść kropka pe el. Wyprałyśmy Zochę. (W zasadzie tu mogłabym zakończyć, jak sądzę). (Gdyż macie wyobraźnię, jak sądzę). Zocha jest bardzo stara, gruba i ceni sobie spokój. Niestety w związku z tuszą dorobiła się pewnych ograniczeń fizycznych, uniemożliwiających jej bezustanne i pieczołowite mycie Zochy w całości. A tego nie lubi, gdyż od zarania dziejów (pochodzi gdzieś z epoki węgla, niech będzie, że brunatnego) jest absolutną czyścioszką. Już od dawna myję jej tyłek, co przyjmuje z wdzięcznością. Ale prania całego kota nie przewidziała. Wyprałyśmy, bo odnoszę wrażenie, że ją skóra swędzi. I nawet do pewnego momentu było dobrze, bo Zofia lubi wodę. Jednak nadeszła ta chwila, że oto zapragnęła już iść. Jak zapewne każde dziecko się domyśla - stało się to w szczycie namydlenia. A Zofia sprzeciwu nie znosi. Oraz ograniczania wolności. Czegóż to ona nam nie powiedziała! Nienawiść rozlała się po całym domostwie, a gdy Zofia jest zła, to nawet nasz domowy tyrannosaurus rex

2477

Czytam bardzo wiele ogłoszeń o zwierzętach do adopcji, a często również komentarze pod nimi. Im więcej czytam, tym częściej opadają mi ręce. Zamieszczam więc poradnik dla każdego, w czyjej głowie powstała myśl o adopcji. 1. Po pierwsze i najważniejsze: zastanów się, DLACZEGO chcesz adoptować psa (kota, królika, kurę, gołębia, whatever). Podpowiedź: „bo kocham zwierzęta i chcę mieć jedno w domu“ jest niewłaściwa. Zwierzęta w schronisku nie znalazły się bez powodu. Największa ich część, poza tymi odebranymi interwencyjnie lub uratowanymi przez kogoś od niechybnej śmierci to takie, które trafiły do bidula od ludzi, którzy uważają, że zwierzątka są fajne i chcieli mieć jedno w domu. Adopcja pokieroszowanego psychicznie (często również fizycznie) zwierzaka to nie jest zakup butów w sklepie. Musisz pamiętać, że bierzesz go NA ZAWSZE. Może się okazać, że jest agresywny, ma lęk separacyjny, szczeka, wyje, niszczy. Może się okazać, że jest przewlekle chory i trzeba go leczyć, a to nie jest r

2476

Co i rusz czytam w różnych miejscach (głównie na Facebooku) różne natchnione teksty. Ludzie, którzy je tam umieszczają, są przekonani o ich słuszności. Wydaje im się, że definiują świat, rozwój, duchowość. Po ostatnim poczułam potrzebę polemiki, ponieważ pod eleganckim płaszczykiem ugruntowuje w mózgach czytelników takie komunały, że cycki mi opadły - a i tak radość, że nie odpadły. Uwaga, będziemy znęcać się nad Pablem Nerudą. "Powoli umiera ten, kto nie podróżuje, kto nie czyta, ten kto nie słucha muzyki, ten kto nie obserwuje". Zacznę od tego, że każdy z nas powoli umiera. Serio. Jeśli pojmować życie jako wędrówkę z punku A do punktu B, gdzie każdy krok przybliża nas do celu - śmierci - to: tak. Otwierając oczy każdego dnia zbliżamy się nieuchronnie ku nicości. Są tacy, którzy wierzą, że ku bytowi idealnemu. Wolno im. Są tacy, którzy wierzą, że ku kolejnemu krokowi w drodze do samorozwoju. Wolno im. Są w końcu tacy, którzy uważają, że punkt B to trzaśnięcie drzwiami. I

2475

Obraz
Rzeczywiście czuję, że zaniedbuję Was ostatnio bardzo, ale naprawdę nie mam pojęcia, w co ręce najpierw wsadzić, a gdy już złapię oddech, to jestem taka zmęczona, że mi się zwyczajnie nie chce. Jednak jestem przed służbowym wyjazdem, a słowo się rzekło. Zatem... Hanusia. Kiedy w zimie 2016 zamieszkał z nami Lesiek, Dyrektor Posesji, nie mieliśmy pojęcia, że bierzemy do domu radosnego świra, który ogryzie mi obcas od irregularków i prawie wysadzi nas wszystkich w kosmos. Był bowiem szczenięciem radosny i pełnym werwy, aż nam prawie bezpieczniki poszły. Niewiele brakowało, a zniechęciłby nas całkowicie do posiadania psów – na szczęście zawierzyłam instynktowi i jakoś tak od niechcenia zaczęłam śledzić oferty pobliskich schronisk. A ponieważ każde pytanie musi doczekać się odpowiedzi, pewnego poranka ujrzałam na fejsie kulkę, w całości zbudowaną z puchatej czekolady. Ponieważ jestem osobą porządną, najsampierw zadzwoniłam do Prezesa, w trakcie rozmowy wysyłając mu linka. Prezes był ni

2474

To była dla mnie trudna notka, długo ja pisałam i chciałabym, żebyście o tym wiedzieli przed rozpoczęciem czytania. Odczuwam wiele skomplikowanych emocji, gdzieś w środku kłębią się różne, wielowymiarowe przemyślenia. Zwykle jestem przekonana, że uda mi się przelać na wirtualny papier zarówno tok rozumowania, jak i wnioski, a tym razem nie. W związku z powyższym od razu napiszę, że nie jest moim zamysłem urażenie kogokolwiek. Zwyczajnie, po ludzku – nie potrafię tego objąć rozumem i się męczę. A ponieważ jestem wredna z natury, to pomyślałam, że co się nie macie pomęczyć razem ze mną. Natrafiłam na Facebooku na notkę Fundacji Rak’n’Roll i staram się ochłonąć, ale nie wiem, ile rzecz mi zajmie. Z powodów terapeutycznych postanowiłam więc napisać notkę na blogu, bo pisanie porządkuje myśli. Zacznę od informacji ogólnych, wszak nie każdy musi wszystko wiedzieć. Fundacja Rak’n’Roll została założona w 2009 roku przez Magdę Prokopowicz, która sama chorowała onkologicznie. Magda zauwa

2473

Dzięki, że pytacie. Przetrwałam pierwszy dzień w nowej pracy i było... no, cóż - ciężko. To nie tylko zupełnie nowe, nieznane obowiązki, ale też od razu cała firma na głowie. Zaczęłam bowiem od zastąpienia koleżanki, która prowadzi biuro. Tym samym nawet nie dotknęłam własnej pracy, bo zastępstwo zagarnęło mnie bez reszty. Przypuszczam, że za rok będę to wszystko wykonywała od niechcenia lewą nogą, ale w pierwszym dniu - hardcore. Pierwszy raz pracuję w tak małej firmie, gdzie absolutnie wszystko robi się samemu. Za to zdobywam kolejne szlify i będę miała w CV pełny rozstrzał: od trybika korporacyjnego do nieomal samograja. Najtrudniejsza do przejścia jest grypsera. Ludzie, którzy do mnie piszą i dzwonią, dokładnie wiedzą, czego chcą. Ja, by udzielić odpowiedzi na ich pytania, muszę się przedrzeć przez prawdziwy gąszcz notatek i zestawień. Nie reaguję na nazwiska, bo nie znam współpracowników firmy. Za jakiś czas na dźwięk czyjegoś głosu albo brzmienie imienia będę reagowała w oc

2472

Jestem bardzo miło zaskoczona, dlatego opiszę Wam w krótkich słowach, jak może wyglądać rynek pracy w Polsce. W poniedziałek udaję się po raz pierwszy do całkiem nowej, jeszcze cieplutkiej pracusi, którą sama sobie czas jakiś temu wynalazłam. Pracusia ta ma bardzo wiele zalet, z czego na plan pierwszy wysuwa się adres siedziby pracodawcy... 3 km od naszego domu. To ma dla mnie ogromne znaczenie, ponieważ całe życie marzyłam, żeby pracować w miejscu zamieszkania i jak dotąd mi się nie udawało. W dodatku przewiduję, że i tak większość czasu upłynie mi w najlepszym możliwym systemie, czyli na hołmofisie, ale gdy będę potrzebowała znaleźć się na gościnnym łonie pracodawcy, to mam do niego 5 minut. Odbyłam dwie przesympatyczne rozmowy wstępne, które dość długo trwały, ponieważ szybko odkryłyśmy z szefową różne wspólne zainteresowania i poświęciłyśmy się ochoczo ich obgadywaniu. W wyniku tych rozmów zaproponowano mi umowę o pracę na czas nieokreślony z taką stawką, jaką sobie zawinszował

2471

Ponieważ akuracik dziecko w samolocie (powraca z zasłużonych wakacji), to Ciocia Łoterloo wykaże na przykładach, dlaczego nie ma rozbieżności pomiędzy szacunkiem do życia, a szacunkiem do... życia. Pomyślałam sobie, że temat jest nośny. Ale wcale nie zacznę od tego, od czego myślicie, że zacznę. Zacznę od czegoś zupełnie innego, czyli od kociego polowania. Jak wszyscy wiedzą, żyję z kotami od kiedy pamiętam. Nie piszę, że mam koty, bo kotów się nie ma – to one mają, dzięki Bogu, nas. Koty są piękne jako całość i są absolutnym cudem natury. Dobry, stary Pan Bóg musiał mieć wyjątkowy humor, kiedy je stwarzał. Dał bowiem kotom wszystko: niewyobrażalny urok i czar, dumę, pewność siebie, ponadnormatywną inteligencję, umiejętność radzenia sobie w niesprzyjających okolicznościach, a do tego gibkość ciała, czujność zmysłów, wspaniałą i niepowtarzalną broń w postaci kłów i pazurów oraz... mordercze instynkty. Ale, ale... chwileczkę. Czy sprawa jest rzeczywiście tak jednowymiarowa, jak nam się

2470

Pomyślałam, żeby wypowiedzieć się na temat czegoś kontrowersyjnego, ale pewnie znów mi się nie uda, bo rozsądek zwycięży. Niemniej, skoro otwarłam Worda, to już się wypowiem, gdyż niby w jakim celu miałabym spalać kalorie bez uzasadnienia, a – o, zgrozo! – pisanie też zużywa. Mianowicie dzisiaj będzie o interakcji pomiędzy właścicielami psów, a posiadaczami dzieci. Nieustannie jestesmy bombardowani doniesieniami o spektakularnym pogryzieniu kilkulatka przez agresywnego psa pozbawionego stosownej opieki. Zwykle nie biorę udziału w tego typu dyskursach, bo: żal mi (przede wszystkim) okaleczonego dziecka, żal mi psa, którego los po takim wydarzeniu bywa – eufemistycznie rzecz ujmując – przykry, żal mi rodziców i żal mi właścicieli. A najbardziej żal mi osób niepozbawionych mózgu. Jak większość z Was wie, od zarania dziejów żyję z kotami, więc siłą rzeczy psy, które w zagościły u nas stosunkowo niedawno, traktuję nieco jak koty, z tytułu czego są rozwydrzone. Przy tym ich niesubordynacja

2469

Ostatni dzień w pracy zakończony. Kolejny kilkuletni etap w moim życiu został zamknięty. Wędrując dziś korytarzami zastanawiałam się, czy będzie mi tego brakowało i nie mam pojęcia. Na pewno przywykłam, bo człowiek oswaja rzeczywistość wokół i wydaje mu się ona jakąś stałą. Nic nie jest stałą, ale myślenie takimi kategoriami daje poczucie bezpieczeństwa. Przede mną kilka dni wolnego i nowe wyzwania. Od razu na głęboką wodę, ja tak mam - ciekawe, czy kiedyś trafi mi się macanie palcem u stopy na płyciźnie. Bo przez 45 lat to waliłam ryjem w taflę i pilnowałam, żeby utrzymać w płucach powietrze. Udawało się. Cieszę się na tę nową robotę. Sama ją sobie wyszukałam (albo ona znalazła mnie, nie mam pewności) i wyraźnie wpadłam szefowej w oko. To zajęcie silnie koreluje z moim charakterem, choć niewątpliwie czeka mnie wiele wyzwań i nauki. Lubię wyzwania, ponieważ nieustannie potwierdzają, jaka jestem ogarnięta, a to miłe. No i lubię się uczyć - chyba ponad wszystko na świec

2468

Obraz
Długo oczekiwana recenzja robota kuchennego. Nie mogłam wcześniej, bo ciagle miałam niesprawdzoną jedna nakładkę. Wstałam więc dziś rano z myślą, że coś zmielę i w końcu napiszę. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Omawiamy robota kuchennego BOSCH MUM model 58420. Opis producenta: do częstego gotowania i pieczenia ochrona przed przeciążeniem zabezpieczenie przed włączeniem urządzenia w przypadku złego podłączenia wyposażenia dodatkowego łagodny rozbieg funkcja EasyArmLift automatycznie ustawia mieszadła w położeniu neutralnym dla komfortowego montażu narzędzi automatyczna funkcja stand-by do łatwego napełniania miski planetarny, trójwymiarowy ruch mieszadeł praca pulsacyjna schowek na przewód silikonowe przyssawki zapobiegają przesuwaniu się urządzenia podczas pracy możliwość indywidualnej rozbudowy wszystkie elementy z tworzywa sztucznego wolne od BPA Dane szczegółowe: Pojemność: 3.9 l Liczba prędkości: 7 Moc urządzenia: 1000 W Waga: 6.4 kg Wymiary: 282x280x27

2467

Na fejsie pouczyliśmy się niedawno o dobrych mężach, nadszedł więc czas na porady Cioci Łoterloo: JAK GO ZNALEŹĆ? Skąd go wziąć? Wiadomo – z internetów. Wszystko mamy z internetów. W roku 2000 nie było tak, jak teraz. Przejściowo nie mielim zwierzątek, nie mielim internetów ani żadnych mężów. Ci ostatni nie byli poszukiwani, tymi pierwszymi mamiło sie dziecinę-niebogę, a o środkowych nawet się nie myślało. Ale poszłam do nowej pracy, gdzie internety były. Nawet pamiętam do dziś swoje pierwsze przygody z przeglądarką oraz pierwsze hasło do poczty, którego zresztą nadal używam w niektórych serwisach. Liczyłam naonczas wiosen 27, byłam piękna, młoda, robaczywie zakompleksiona, z którego to bagażu nic mi do dziś nie zostało. Posiadałam córkę w wieku przedszkolnym oraz za sobą (na szczęście) krótkie, pomyłkowe małżeństwo, uwieńczone burzliwym rozwodem, z którego wyjątki wymagałyby osobnego wpisu, ale jakoś mi się nigdy do tego wracać nie chciało. Za to chciało m